poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział 2

" To nie prawda, że droga do serca mężczyzny wiedzie przez żołądek. 
    Myślicie, że faceci chodzą do kochanki po pierogi? "


Kiedy zielonooka wracała do domu zaczynało się już ściemniać.
Myślała o swojej pracy która okazała się całkiem przyjemna, szef był wyrozumiały a uczniowie mili. Jej jedynym zmartwieniem została juz tylko doryczwa praca po szkole.
Pochodziła trochę po mieście jednak nikt nie mógł jej zaproponować żadnej oferty.
Zrezygnowana wracała do domu. Latarnie oświetlały tylko główną drogą - urok biednych dzielnic. Starała się unikać ciemnych uliczek ale to właśnie stamtąd usłyszała szydercze i przerażające śmiechy.
- " Tylko nie patrz w tamtą stronę, tylko nie patrz w tamtą stronę. " - powtarzała sobie w duchu.
Zacisnęła dłoń na pasku od torebki i szła dalej przed siebie.
Starała się nie słyszeć tych głosów ale się nie dało, nie potrafiła.
Jej ciekawość spowodowała, że zerknęła w lewo. Mimo szybkiego marszu stanęła natychmiastowo w miejscu.
Mimo ciemności wiedziała, że dobrze widzi. Grupka nastolatków przypierała jakiegoś chłopaka do ściany i ewidentnie mu grozi. Rodzice zawsze kazali nie wtykać nosa w nie swoje sprawy ale przecież ten człowiek był w niebezpieczeństwie.
Nie zastanawiała się dłużej, zaczęła biec w tamtą stronę.
Agresywna grupka dostrzegła ją dopiero kiedy zaczęła krzyczeć :
- Panie policjancie tutaj! Biją kogoś!
Mimo wcześniejszej odwagi młodzież bardzo szybko uciekła w drugą stronę. Pobity chłopak osunął się po ścianie, zielonooka uklękła przy nim.
Przyjrzała się jego poobijanej twarzy.
- Sai... - wyszeptała zszokowana.
Szybko wyciągnęła telefon i wybrała numer.
- Wytrzymaj jeszcze chwilkę, już dzwonie po karetkę.
Mimo braku sił chłopak złapał ją za nadgarstek i powiedział :
- Nie dzwoń.
Nie wiedziała czemu ale tym razem także postanowiła go posłuchać. Jednak nie wybaczyła by sobie gdyby zostawiła go w takim stanie. Brunet był już ledwo przytomny kiedy pomogła mu wstać i zaczęła go prowadzić.
Musiała przyznać, że był całkiem ciężki ale nie mogła się teraz poddać.
W końcu znaleźli się przed drzwiami do jej mieszkania. Otworzyła je i wprowadziła go do środka.
Usadowiła go na podłodze przy stole w kuchni. Ona sama zaś podeszła do zlewu i nalała do miski letniej wody, wzięła waciki i jeszcze parę innych rzeczy.
Odwróciła się i spojrzała na kolegę, zamiast siedzieć leżał nieprzytomny na podłodze. Pluła sobie w brodę, że nie zadzwoniła na pogotowie.
Usiadła przy nim i położyła jego głowę na swoich kolanach. Jej oczy ledwo znosiły ten widok.
Włosy były posklejane przez zaschniętą krew, buzia nie była wolna od siniaków a z nosa i ust ciurkiem płynęła czerwona ciecz. Bez zbędnego wysiłku słyszała jak jego serce mocno bije.
Zamoczyła wacik i zaczeła wycierać nim jego nos, robiła to bardzo delikatnie starając się nie sprawić mu więcej bólu.
Bardzo długo zajęło jej oczyszczenie jego twarzy, jednak chłopak się nie budził.
Przykleiła plastry na mniejsze zadrapania, czoło owinęła bandażem. Ciemna marynarka będąca częścią mundurka była brudna od krwi. Z wielkim trudem ale jakoś udało jej się ją ściągnąć. Na całe szczęście nie miał więcej żadnych ran.
Jego oddech się uspokoił a tym samym jej również. Była już spokojniejsza.
Bała się go zostawić samego i iść spać do swojego pokoju dlatego postanowiła dzisiejszą noc spędzić w kuchni jako jego poduszka.
Po dwudziestu minutach wpatrywania się w niego jej oczy same zaczęły się zamykać, nie zauważyła nawet kiedy zasnęła.


Tego poranka zbudziła się przed budzikiem. Otworzyła niewyspane oczy, jednak jej ciało nie chciało się podnieść wiec przymknęła je jeszcze na chwilkę.
- Obudziłaś się już? - usłyszała cichy głos.
Natychmiast podniosła głowę, dopiero teraz dotarło do niej, że spała na jego klatce piersiowej.
Spojrzała na niego i wyprostowała się. Brunet uwolniony podniósł się do pozycji siedzącej.
- Jak się czujesz? - spytała z troską.
- Dobrze o ile można tak to nazwać. - ściszył ton jeszcze bardziej. - bardzo ci dziękuję.
- Powinieneś zgłosić to na policję! - rzekła wzburzona.
- Wszystko jest w porządku nie martw się. - odparł.
- W porządku? Nie zamierzasz nic z tym zrobić? - spytała zdziwiona.
- To i tak by nic nie zmieniło. - odwrócił zawstydzoną twarz.
Nie wierzyła w to co słyszy, przybliżyła się do niego by nie mógł unikać jej wzroku.
- Jeśli nic z tym nie zrobisz to oni będą sobie pozwalać na coraz więcej i kto wie kogo następnym razem zaatakują?!
Chłopak odruchowo na nią spojrzał przerażony, nie mogła zaprzeczyć, że przeraziło ją to spojrzenie.
Widać było po jego twarzy, że poważnie zastanawia się nad jej słowami.
Otwierał usta by coś powiedzieć ale w tym momencie zaczął dzwonić jej budzik. Zerwała się z miejsca i wyłączyła irytujący dźwięk.
Westchnęła i ziewnęła.
- Sai. - zaczęła poważnie. - Powinieneś zrobić sobie obdukcję i wnieść sprawę do sądu.
Chłopak nic nie odpowiedział tylko wpatrywał się w jej zmartwiony wyraz twarzy.
Brunet wstał i pokierował się w stronę wyjścia. Kiedy zielonooka tylko to dostrzegła dobiegła do niego i złapała go za ramię.
- Gdzie idziesz? - spytała zdziwiona.
Czarnooki wyszarpał się z uścisku.
- Nie powinnaś mi pomagać, nie wtrącaj się w nie swoje sprawy! - rozkazał ostrym tonem.
- W chwili w której cie znalazłam stało się to również moją sprawą. Zostań albo obiecaj, że pójdziesz do lekarza.
- To cię nie dotyczy, zapomnij o wszystkim a nic ci się nie stanie. - obrócił się i otworzył drzwi.
- Czy ty mi grozisz?! Tak się odwdzięczasz za pomoc?! - jej głos przeszedł w krzyk.
Obrócił się i spojrzał jej prosto w oczy. Czuła, że on tym jednym spojrzeniem mógł z niej wyczytać wszystko natomiast ona u niego widziała tylko czarną pustkę.
- Uwierz, że tak będzie dla ciebie najlepiej. - po tych słowach wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Różowowłosa stała jak słup soli nie mogąc wykrztusić z siebie choćby słowa. Nie rozumiała kompletnie nic z tej sytuacji a w głowie miała tysiąc pytań. Przecież chciała tylko pomóc...


Popołudniu na długiej przerwie wybrała się do altanki w której ostatnim razem spotkała bruneta. Jednak nie było go tu jak i nigdzie indziej. Przez cały dzień go nie spotkała co najwyraźniej świadczyło, że opuścił dzisiejszą naukę.
Usiadła na ławce i wyjęła swoje drugie śniadanie, mimo że nie miała w ogóle na nie ochoty. Chwyciła za pałeczki i zaczęła jeść.
- Hej, mogę się dosiąść? - zapytaj znajomy głos.
Zielonooka podniosła wzrok i dostrzegła swoją koleżankę z klasy. Na początku lekko się zdziwiła ponieważ nie miała z nią większego kontaktu, chociaż w sumie czego mogła się spodziewać po kilku dniach w szkole.
- Jasne, nie krępuj się Hinata. - uśmiechnęła się do niej przyjaźnie.
Granatowłosa wyciągnęła swoje bento i także zaczęła jeść. Wystarczyło spojrzeć na ich śniadania by się dowiedzieć, że są z różnych poziomów. Bento Sakury składało się w 90% z ryżu i paru warzyw natomiast bento Hinaty miało kilka warstw i tętniło kolorami.
Mimo że wcześniej jej to nie przeszkadzało to teraz poczuła się przygnębiona, otaczali ją ludzie którzy nie rozumieli jej szarego, zwykłego świata.
- Dlaczego siedzisz tutaj sama? - spytała wybudzając ją ze swych przemyśleń.
- Miałam nadzieję spotkać tutaj kolegę. - odparła.
- Czyżby Saia z drugiej klasy, widziałam was ostatnio w tym miejscu.
Różowowłosa przytaknęła.
- Jest coś między wami?! - spytała bardzo emocjonalnie, a nie wyglądała na osobę którą potrafi tak podnieść głos.
- Nie! Prawie w ogóle go nie znam! - zaprzeczyła odrazu.
- To dobrze. - odetchnęła z ulgą. - Nie powinnaś się z nim spotkać.
- Dlaczego? - spytała zaskoczona.
Jednak zdziwienie w oczach Hinaty było jeszcze większe.
- To ty nie wiesz? On jest ze stypendium. - wyszeptała jej na ucho jakby to był jakiś temat tabu.
Haruno miała mętlik w głowie, nie rozumiała tej niechęci do ludzi ze stypendium.
- Możesz mi wyjaśnić dokładniej o co chodzi? -poprosiła zielonooka.
- Ty chyba nie jesteś stąd.
Sakura zgodziła się z tym stwierdzeniem.
- Więc słuchaj uważnie. Hatake Group Hight Shool została zbudowana przez dziadków obecnego dyrektora, wtedy mogli do niej uczęstniać tylko dzieciaki z wyższej warstwy społecznej takiej jak ty czy ja. Dzięki temu obcujemy z środowiskiem biznesmenów i tym podobnym. Jednak przed śmiercią rodziców pana Kakashiego postanowili przyjąć tez nie dużą liczbę uczniów z niższej warstwy wystarczy, że osiągali by doskonale stopnie w gimnazjum i oczywiście idealnie wypadli na egzaminie wstępnym. Według nas to jest całkowicie irracjonalny pomysł by tacy ludzie udawali, że żyją na takim samym poziomie co my. Jednak pan Kakashi postanowił kontynuować wolę rodziców, ale nie my, dla nas są to obcy którzy w ogóle nie powinni się tu znajdować. - wyjaśniła.
Teraz czekała na jakąś odpowiedź od Haruno a ona kompletnie nie wiedziała co zrobić. Może powinna przyznać się, że także jest ze stypendium? A może tkwić dalej w tym kłamstwie?
Postawiła na to drugie.
- Ale skoro nie mamy wpływu na decyzję dyrektora nie lepiej po prostu się do nich przyzwyczaić?
- Może i na pana Kakashiego wpływu nie mamy ale zawsze możemy skłonić tych wyrzutów by odeszli z naszej szkoły. - powiedziała dość ostro.
Było to dość przerażające oglądać taką białooką.
Błagała w myślach by nie musiała kontynuować tej rozmowy.
- Hinata? - usłyszały z dala wołanie.
Obróciły się w tamtą stronę. Z daleka nadciągała do nich grupka chłopaków. Dopiero kiedy do nich podeszli rozpoznała w nich greckich bogów ze wczoraj.
Pierwszy z szeregu wysunął się białooki z długimi, brązowymi włosami.
Granatowłosa wstała i stanęła naprzeciw niego.
- O co chodzi Neji? - spytała.
Reszta chłopaków bacznie obserwowała dziewczynę, tylko niebieskooki blondyn miał wzrok utkwiony w pobliskie drzewo.
- Możemy porozmawiać? - odparł.
- Możemy później? Właśnie jestem w trakcie posiłku z koleżanką. - odchyliła się by mogli ją dostrzec.
Nagle ich koleżanka zeszła na dalszy plan a zaczęli przyglądać się z rozbaiwieniem różowowłosej.
Haruno czuła, że zaraz spali się ze wstydu.
- Wolał bym to zrobić teraz. - powiedział.
Białooka przeniosła wzrok na blondyna, jednak kiedy ten spostrzegł jej spojrzenie wyminął ją i usiadł na przeciwko zielonookiej.
- To wy idźcie a ja dotrzymam towarzystwa naszej nowej koleżance. - oświadczył z szerokim uśmiechem.
- Niech będzie. - powiedziała Hinata ale w na jej twarzy pojawił się smutek.
- Ejj to nie fair! Jak Naruto może z nią zostać to ja też. - odezwał się z pretensjami inny szatyn.
Koniec końców Granatowłosa poszła tylko z Nejim, a reszta usiadła sobie wygodnie obok albo naprzeciwko zdezorientowanej dziewczyny.
Każdy z nich przygladał jej się bardzo uważnie ale to blondyn odezwał się pierwszy.
- Jak masz na imię?
- Sakura Haruno. - odrzekła próbując ukrywać zawstydzoną twarz.
- Wow ale słodko! - uśmiechnął się inny. - Ja jestem Kiba najseksowniejsza bestia w tej szkole.
- Miło mi. - odwzajemniła uśmiech.
- Ja to Naruto Uzumaki. - puścił jej oczko. - Ten obok to Shikamaru, z Hinatą poszedł Neji a obok Kuby siedzi...
Nie zdążył dokończyć ponieważ brunet sam postanowił się przedstawić.
- Sasuke Uchiha.
- I w ten oto sposób poznałaś najważniejsze osoby w tej szkole. - niebieskooki wyszczerzył swoje białe ząbki.
Różowowłosa czuła się przytłoczona tym, że się tak w nią wpatrują.
Nie mogła dłużej wytrzymać, nie czuła się najlepiej w takim towarzystwie.
Nagle wstała, wiedziała, że są starsi wiec się ukłoniła i powiedziała :
- Postaram się zapamiętać. Przepraszam ale powinnam iść już do klasy. - obróciła się na pięcie i zaczęła iść przed siebie.
- Będziesz dzisiaj w barku po ósmej lekcji? - usłyszała głos tego który według niej był najmniej wart zapamiętania - Sasuke.
Odwróciła twarz.
- Tak.
Poszła w swoją stronę.
- Śliczna jest, co nie? - spytał reszty uśmiechnięty od ucha do ucha Kiba popychając dla zabawy Uchihę.
- Heh. - uśmiechnął się brunet po czym wstał i poszedł.
Kiedy się oddalił chłopcy zaczęli się śmiać do siebie.
- Nawet on nie mógł zaprzeczyć! - zaśmiał się szatyn. - To nasz ostatni rok i do tego zapowiada się całkiem ciekawie.


Skończyła się właśnie ósma lekcja, zielonooka szybkim krokiem szła do barku.
Kiedy dotarła pan Ichiraku już na nią czekał, stanęła za ladą i juz z daleka widziała nadciagających, spragnionych uczniów.
Tego dnia słońce prażyło jeszcze mocniej niż wczoraj, więc kolejka po coś do picia nie miała końca.
Starała się pracować jak najszybciej by jej pracodawca był z niej dumny.
Nagle stało się coś całkiem niewyobrażalnego dla niej. Wszyscy uczniowie w jednym rytmie przesunęli się na boki tworząc pustą drogę między nimi prosto do lady.
Przed jej oczami ukazała się piątka poznana juz wcześniej chłopaków, nie wiedziała czemu inni uczniowie tak się wobec nich zachowują ale dla niej to było niedopuszczalne.
- Jedną czarną kawę i cztery z mlekiem i cukrem. - podał zamówienie Uchiha.
Dziewczyna spojrzała mu prosto w oczy i odparła :
- Jeśli chcesz coś zamówić stań w kolejce.
Reszta bogów zagwizdała z zaciekawienia, w końcu nie codziennie widuje się taką sytuację.
Sasuke rozejrzał się po bokach.
- Ja tu nie widzę żadnej kolejki więc czekam na moją kawę. - odrzekł zadowolony z rozwoju sytuacji.
- Żartujesz sobie ze mnie? Nie zamierzam obsłużyć kogoś kto wpycha się w kolejkę. - powiedziała po czym zaczęła przechodzić obok by podejść do innych uczniów jednak brunet złapał ją za nadgarstek i przygwoździł go do lady.
W jego oczach widać było obłęd zafascynowania, reszta oglądała tą sytuację z lekkim przerażeniem ponieważ wiedzieli jak kończą osoby które sprzeciwiają się elicie szkoły, ale jeszcze nigdy na cel nie obrali sobie dziewczyny. Nagle do lady podszedł Ichiraku, położył pięć kaw na ladzie, położył dłoń na głowie różowowłosej i zmusił ją do ukłonu, on także ukłonił się bardzo nisko.
- Przepraszam cię bardzo za zachowanie mojej pracownicy, obiecuję, że to już więcej się nie powtórzy panie Uchiha. - odezwał się starszym wiekiem pan.
Sakura kompletnie nie wiedziała co się dzieję, jak starszy człowiek może kłonić się przed jakimś nastolatkiem a przecież ona nic złego nie zrobiła, chciała być sprawiedliwa wobec innych uczniów.
Gniewne i zdezorientowanie zielone oczy spotkały się z aroganckim spojrzeniem bruneta.
On uśmiechnął się zwycięsko i odparł :
- Niech będzie, że tym razem przymknę na to oko ale za karę powinna popracować dzisiaj aż do zamknięcia szkoły, nie sądzisz staruszku?
- Oczywiście tak będzie. - zgodził się.
Wyprostowali się, nie przestali mierzyć się wzrokiem, nawet kiedy mówił do szefa barku nie przestawał na nią patrzeć! Co za całkowity brak szacunku dla starszych!
- I wyrzuć tą kawę, niech ona nam ją zrobi i przyniesie. - rozkazał po czym odszedł z przyjaciółmi.
Uczniowie spoglądali na dziewczynę, jedni z podziwem za odwagę a inni z pogardą za to, że sprzeciwiała się komuś takiemu jak Uchiha.
- Ja zajmę się zamówieniami a ty zrób im tą kawę. - rozkazał pan Ichiraku jednak widać było, że nie był już tak przyjaźnie nastawiony do niej jak wcześniej.
- Rozumiem. - odparła po czym wzięła się za swoje zadanie.
Miała ochotę zrobić najgorszą i najochydniejszą kawę jednak nie chciała zniszczyć reputacji jej szefowi, tylko to ją powtrzymywało.
Mimo wszystko zrobiła ją jak najlepiej umiała, filiżanki postawiła na tacy i wyszła z barku. Szef powiedział, że będą na basenie wiec tam się udała. Nie było ich na leżakach wiec zapewne pływali, dla niej to była idealna okazja by uniknąć kolejnego spotkania z tym niewychowanym kolesiem.
Chciała położył tacę na stoliku między leżakami ale usłyszała w tym momencie jego głos :
- Nawet nie waż się ich tak po prostu zostawić, czekaj tam. - rozkazał.
Zanurkował w krystalicznie czystej wodzie by następnie wynurzyć się przy drabince.
Wyszedł z basenu, to była ostatnia chwila by Sakura mogła złapać oddech i dotlenić swój mózg.
Szedł prosto na nią chłopak w samych czarnych spodenkach za kolano, wcześniej ułożone włosy teraz były rozwiane w każdą stronę dodając mu uroku, kropelki wody spływały po jego idealnie wyrzeźbionych mięśniach. Słyszała jak dziewczyny które stały w kolejce zaczynały piszczeć z zachwytu ale on nie spojrzał na żadną z nich, jego wzrok był skupiony tylko na tej drobnej zielonookiej licealistce.
Stanął naprzeciw niej, pierwszy raz dostrzegła jaki jest wysoki. Mimo wcześniejszej złości i odwagi nie mogła teraz wydusić z siebie słowa.
Zacisnęła zęby i podała mu kawę bez słowa. Chłopak spojrzał na nią arogancko.
- Nie masz mi czasami nic do powiedzenia? Jakieś przeprosiny czy coś?
- Jedyną osobą która powinna przepraszać jesteś ty! - sprawił, że jej złość i odwaga wróciła i całkowicie zapomniała o jego boskim ciele.
Zaśmiał się głośno, ta dziewczyna naprawdę potrafiła go rozbawić.
- Śmiejesz się jeszcze? Bawi cie to, że zachowałeś się jak dupek? - spytała ostro.
Udało jej się wyrwać Uchihe z jego błogiego stanu. Spoważniał, widocznie nie spodziewał się, że może się tak do niego odezwać.
- Chyba coś ci się pomyliło, mogłem cie zwolnić a wymierzyłem ci tylko karę na ten dzień. Powinnaś mi dziękować. - wyjaśnił.
- A kim ty niby jesteś, żeby decydować o tym czy gdzieś pracuję? I jak mogłeś odezwać się tak do pana Ichiraku? Przecież to jest starsza wiekiem osoba!
Mimo emocji starali się nie rozmawiać głośno co sprawiało, że atmosfera wokół nich stawała się coraz bardziej mroczna.
- A kim on niby jest w stosunku do mnie? Nikim. Jego jedyne utrzymanie to ten barek który w każdym momencie mogę przejąć!
Ich przemiłą rozmowę przerwała reszta bogów.
- A cóż to za ciekawą pogawędkę prowadzicie? - spytał Naruto biorąc swoją filiżankę.
- Chyba powinniście trochę ochłonąć. - zaśmiał się Kiba odbierając tacę od dziewczyny.
- Tez tak myślę. - uśmiechnął się przebiegle.
Brunet jednym zwinnym ruchem schylił się i wziął Sakurę na ręce.
- Hej! Co ty robisz?! Natychmiast mnie postaw! - zaczęła krzyczeć.
- Z tego co wiem to niegrzeczne dziewczynki powinno się karać, masz ostatnią szansę by przeprosić. - oznajmił
Przestraszyła się kiedy odkryła jego zamiary.
- Nawet się nie waż! Nie wrzucisz mnie, jestem w mundurku! - wykrzyczała mu w twarz
On tylko z uśmiechem pełnym satysfakcji odpowiedział :
- A chcesz się przekonać?





layout by Sasame Ka